3 stycznia, dolina Wapienicy. Sebastian wypuścił się za potok Barbara, Ines szła spacerowym krokiem; wspólny powrót. Na naszych oczach rozpętała się “nawałnica”: wiał silny wiatr, padał deszcz i trochę śnieg.
4 stycznia, Palenica. Sebastian podbiegł od północy, wariantem “stromym” – drogę przecięła mu sarna lub łania. W tym czasie Ines nabierała wysokości szlakiem – podziwiała z bliska urzędującego pod drzewem dzięcioła. Sebastian zaliczył jeszcze bonusowy odcinek grzbietowy, po czym spotkaliśmy się na wysokości około 3/4 podejścia. Jego górną część zagradzały drzewa powalone dzień wcześniej przez wichurę.
5 stycznia, Borowina. Ines podeszła, Sebastian podbiegł; tradycyjne spotkanie na zejściu. W lesie w okolicach wypłaszczenia u stóp Borowiny mnóstwo powalonych pni, patyków i wykrotów, ślady prac leśnych. Drzewa zwaliły się również na posesje wzdłuż ulicy Panoramicznej, zniszczyły ogrodzenia.
Sebastian w nowy sposób skrócił trasę, przecinając “cypel” lasu za Szerokim Potokiem i znajdującą się dalej łąkę. Żleb Gawłowskiego gęsto “zabarykadowany” gałęziami. Dodatkową atrakcją podbiegu były dwa jelenie defilujące w poprzek trasy pod szczytem.
Znaczne, antropogeniczne wylesienie na zachodnich zboczach.
Kilka obrazów z pierwszego styczniowego tygodnia: LINK
Ines, Sebastian