(Fot. z telefonu)
Legendarna północna ściana Borowiny i gdzieś tam w niej… ja – z żołądkiem rozszerzonym od sałatki, karpia, barszczu, uszek oraz ciasta.
Sądzę, że dochowałem zwykłej staranności pomiaru, zarazem nie mam wrażenia, żebym poruszał się szczególnie szybko. Mimo to muszę zakomunikować: uzyskałem najlepszy rezultat, jaki od początku istnienia Pucharu ktokolwiek wybiegał na Borowinie.
Na zdjęciu: meta i zachaszczony wylot trasy.
Sebastian