Pierwotnie marzyło się nam, by na spotkanie z Królową Beskidów pójść jesienią, lecz nie mogliśmy się doczekać (i tak niepotrzebnie odkładaliśmy tę wycieczkę, powinna się ona była odbyć co najmniej rok temu), a mimo lata nastał odpowiedni czas: już nie lało i nie grzmiało, jeszcze nie nadciągnęły upały.
Wyszliśmy zielonym szlakiem z Zawoi Markowej i wkrótce nastąpił dłuższy śniadaniowy przystanek pod schroniskiem na Markowych Szczawinach. Mikołaj poznał tam sympatycznego kota, któremu pstryknął kilka zdjęć. Podbiliśmy pieczątki.
Górnym Płajem dotarliśmy do Skrętu Ratowników, po czym zagłębiliśmy się w dolinkę Szumiącej Wody. Drzewa przy szlaku stawały się coraz niższe, las ustępował miejsca zielonej dżungli, aż w końcu zaczęła się tak wyczekiwana przez Mikołaja, właściwa część Perci Akademików. Było fajnie i widokowo. Wokół rosło mnóstwo kolorowych kwiatków.
Ani się obejrzeliśmy, a już staliśmy na Diablaku. Pokonanie drogi od dolnego parkingu do szczytowej tabliczki zajęło nam brutto (z piknikiem i mnóstwem zdjęć) 3 godziny i 9 minut. Zasłużyliśmy na relaks: rozłożyliśmy się w pięknym miejscu z widokiem na Orawę oraz przesłonięty szarą mgiełką zarys Tatr.
Dalsza trasa wiodła najpierw po kamiennych płytach, potem przez kosodrzewinę ku przełęczy Brona. W schronisku przetestowaliśmy zupę pomidorową. Drogę powrotną urozmaiciliśmy wybierając wariant przez grzbiet Starego Gronia.
Na deser: lody w Zawoi. Zahaczyliśmy także o Centrum Górskie Korona Ziemi, ale właśnie je zamykano, więc nie obejrzeliśmy ekspozycji.
Ten wakacyjny dzień można zaliczyć do udanych. Pogoda dopisała, a na szlakach nie było wielu turystów.
Wyniki rywalizacji w ramach BTC: LINK
Więcej zdjęć: LINK
Mikołaj, Ines, Sebastian