Najpierw samochoding przez Węgierską Górkę, Milówkę i Rycerkę do Soli, gdzie zaczerpnięto solanki o mineralizacji 40,1 g/dm3 ze źródła “Słanica” – to ponoć karpacki ewenement, choć autora niniejszego sprawozdania zaniepokoił skład tej wody, więc kontaktu z nią unikał.
Drugim etapem był widokowy przejazd do Istebnej. Odkryliśmy tam serwującą smaczne i obfite obiady gospodę.
Wreszcie auto zostało w Jaworzynce Trzycatku, a my pieszo ruszyliśmy na zachód, po terenowej promenadzie, która trawersuje od południa Wawrzaczów Groń. Spacerowym krokiem, wzdłuż granicy państwa weszliśmy do wioski Herczawa (Hrčava). Od razu zatrzymała nas “Hospůdka na vyhlídce”, która čapuje unikalne na skalę światową Hrčavské pivo, a także Kofolę (Mikołaj pił ją po raz pierwszy). Degustowaliśmy na świeżym powietrzu, ciesząc oczy widokiem lekko falujących wzniesień.
Zwiedziliśmy też mikroskopijne centrum Herczawy. Ta wysunięta najdalej na wschód, wyizolowana geograficznie (i przez długi czas także komunikacyjnie) czeska miejscowość posiada ciekawą historię. Obejrzeliśmy m.in. kościół świętych Cyryla i Metodego, budynek urzędu i poczty, a w lesie nieopodal – sztuczną “świętą grotę” (Lurdská jeskyně; w chwili obecnej, niestety, bez wyposażenia). Zaskakuje spora jak na tak małą wioskę ilość gospód.
Poszliśmy na południe. Przed sobą mieliśmy strzeliste dźwigi zainstalowane na placu budowy wiaduktu: połączy on Kozové vŕšky z grzbietem zwanym (od resztek starych umocnień) Valy. Pobiegnie tędy słowacka autostrada D3, stanowiąca przedłużenie polskiej drogi ekspresowej S69. Budowę można zobaczyć powyżej (na tle słowackiej miejscowości Čierne).
Szlak zakręcił i doprowadził do Trójstyku, gdzie czekał biały, towarzyski kot. To pierwszy kot, z którym byliśmy aż w trzech krajach, na dodatek w ciągu jednego tylko dnia. Sportretowaliśmy się fotograficznie przy granitowych obeliskach. Chociaż Mikołaj był już w tym miejscu, dopiero teraz miał możliwość zobaczenia, co znajduje się dookoła 🙂
Kiedy domykaliśmy pętlę, na Ochodzitą spłynęło czerwonawe światło; góra przypominała wygasły wulkan z jakiegoś egzotycznego kraju.
Potem znowu samochoding: przez Kubalonkę, Szarculę i Przełęcz Salmopolską.
Kilka zdjęć: LINK
Nina, Jacek | Mikołaj, Ines, Sebastian