Start spod Hotelu Zimnik w Lipowej-Ostrem, podejście niebieskim szlakiem przez Równię i Halę Jaskową.
Warto odnotować, że z roku na rok ten grzbiet staje się coraz bardziej widokowy (zdjęcie powyżej: panorama Kotliny Żywieckiej).
Mimo remontu kolejki, na szczycie Skrzycznego panowało turystyczne ożywienie. Zaszaleliśmy i kupiliśmy sobie w schronisku ciasto borówkowe.
Powrót przez Małe Skrzyczne, Kopę Skrzyczeńską i Malinowską Skałę, za którą odbiliśmy do przełęczy pod Kościelcem.
Tajemnicze fundamenty
Stamtąd pozaszlakowo zeszliśmy do dna doliny.
Wycieczka była urozmaicona także pod względem pogodowym. Wysokość zdobywaliśmy z typowo letnim błękitem w tle (na szczęście bez upału). Później, idąc grzbietem ze Skrzycznego na południe, obserwowaliśmy, jak napływają wysokie, grafitowo-szare, zresztą dość malownicze chmury. Na grani Malinowskiej Skały walczyliśmy już z porywistym wiatrem. Panujące tam warunki przywodziły na myśl tatrzańską jesień. Nie przeszkodziło to najmłodszemu członkowi zespołu w dodaniu do swego wykazu przejść nowych minidróg wspinaczkowych. Wreszcie niżej, na zboczach Kościelca, pokropił nas lekki deszcz.
Dominantą florystyczną krajobrazu była goryczka trojeściowa (Gentiana asclepiadea). Po leśnej gęstwinie hasały dwie łanie (Cervus elaphus).
Ciekawostka towarzyska: na dobry początek, wysiadając z auta u wylotu Doliny Zimnika, mieliśmy przyjemność spotkać Tomasza S. z osobą towarzyszącą i psem.
Ciekawostka sprzętowa: Mikołaj całą trasę przeszedł użytkując dumnie prezent od Adama M., czyli wykonany w kosmicznej technologii, z włókna węglowego, ultralekki, elegancki, nieparzysty kijek trekkingowy (zdjęcie nr 1). Sprzęt posiada szereg zastosowań: przyspiesza marsz w trudnym terenie, ułatwia eksplorację powierzchniową i kontrolę głębokości otworów, pełni funkcję maczety, a jeśli zachodzi taka potrzeba, świetnie symuluje strzelbę myśliwską. W imieniu obdarowanego dziękujemy darczyńcy.
Mikołaj, Ines, Sebastian