Przemieszczaliśmy się nie tylko w przestrzeni, lecz odbyliśmy – Sebastian i Ines – także wędrówkę niewyraźnymi szlakami pamięci.
Wcześniej na Prusowie byliśmy bowiem kilkanaście lat temu, ze dwa razy. Obraz, który pozostał mi w głowie, to przewijająca się wśród korzeni, klucząca między nieregularnymi skupiskami drzew pusta ścieżka, złote liście dookoła, może jakaś niewielka chatka. Z kolei Ines zapamiętała zwłaszcza przejście zimowe: kopaliśmy się we dwoje w ogromnych ilościach przepadającego śniegu, ledwie udało się przebić od północnego zachodu do Hali Boraczej.
W 2018 roku czekała na nas bezlitośnie wykarczowana góra z szeroką, prostą “magistralą” na sporej części grzbietu.
Szczęśliwie przynajmniej sam szczyt zarósł – choć Władysław Krygowski opisuje go w swym przewodniku (w wydaniu, które ukazało się rok przed moimi, czyli Sebastiana, narodzinami) jako “bezleśny i widokowy”. Przewrotna dialektyka zieleni.
Co za kilkanaście lat będziemy pamiętać z Prusowa anno Domini 2018? Fajne, promieniujące uśmiechem towarzystwo.
(A na samym końcu była wymiana opony…!)
Kilka fotek: LINK
Sekcja Młodzieżowa: Bożena, Oliwia W. (starsza), Oliwia (młodsza), Jakub albo Mateusz (trudno ich odróżnić), Mikołaj | Sylwia | Anna, Michał | Agnieszka, Krzysztof | Ines, Sebastian