We wczorajszej Wyborczej wywiad z Eustachym Rylskim:
“A skoro mowa o złej baśni. Uważa pan, że są obywatele, którym podoba się to, jak rządzący postępowali wobec protestu osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów?
– Wiem, że tak. Nieugiętość władzy w konfrontacji z bezbronnością, słabością, kalectwem wyzwoliła w niektórych obywatelach satysfakcję ciemną jak noc, ale jednak satysfakcję, że rządzący mieli odwagę postawić się poprawności obyczajowej, społecznej, politycznej, że mieli odwagę nie ulec demoralizującej litości. Znam osobiście takich obywateli. A poza tym w społeczeństwach autorytarnych, to znaczy rządzonych autorytarnie, skłonnych do pogodzenia się z surową, omnipotentną władzą, kalectwo degraduje obraz krzepkiego, pięknego narodu. Z kalectwem, to znaczy odstępstwem od normy, nam nie po drodze.”
Znów wraca wspomnienie wydarzeń z lutego 2017. Oglądać grymas tej pogardy i bezwzględności na twarzy kogoś, kogo zawodowym powołaniem jest niesienie innym pomocy albo u osoby, którą znasz od dzieciństwa to wstrząsające doświadczenie. Może chodzi o zupełny przypadek, lecz krewnej nie spotkaliśmy na żadnym z odbywających się w ostatnich latach w Bielsku zgromadzeń, w mijającym tygodniu też jej nie było.
Im bardziej myślę o tym, co stało się półtora roku temu, im rzadszy tłumek przychodzi pod bielski sąd, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, iż lepiej pozostawać po stronie “mniej krzepkich i mniej pięknych”.