Środa, 13 grudnia 2017 roku, godzina 19:36 – plac Bolesława Chrobrego w Bielsku-Białej
Ostatnią książką Tadeusza Konwickiego wydaną przed jego śmiercią jest pochodzący z 2011 roku zapis rozmów, które z pisarzem przeprowadził Przemysław Kaniecki. Tom nosi tytuł W pośpiechu. Konwicki wypowiada tam słowa: “Boję się ludzi strasznie pewnych siebie, ponieważ od nich zaznałem dużo złego w życiu.”
Tylko naiwni sądzą, że materia tego życia jest czarno-biała. Rzadko kiedy mamy do czynienia z wielkim, epickim Złem; znacznie częściej zmagamy się z jego wyblakłymi odcieniami, z bardziej prozaicznymi, utrzymanymi w gorszym guście wariantami, biorącymi się z bezmyślności, nadmiaru emocji czy braku wyobraźni – co wcale nie znaczy, że zasługują one na usprawiedliwienie albo sprawiają mniej cierpienia. Nawet w takich wypadkach obserwacja Konwickiego zachowuje swą zdumiewającą celność. Wszyscy, jako społeczeństwo, przekonujemy się o tym od dwóch lat w życiu politycznym (a my od jakiegoś czasu także w prywatnym).
Nie potrafię komentować bieżącej polityki tak obrazowo i dobitnie, jak czyni to nasz Przyjaciel (osoby żądne mocnych czytelniczych wrażeń odsyłamy na jego stronę: LINK). Napiszę tylko, iż właśnie w momentach, gdy triumfuje niewzruszona pewność siebie, do głowy przychodzi mi – pewnie też nieco naiwna – myśl, która, jak wiem, towarzyszy i jemu: pozostaje wierzyć, że nie tylko fala zła, ale także fala dobra prędzej czy później wraca do tego, kto ją wzbudził.