Ines z Mikołajem doprowadzili mnie do rozstajów poniżej Krzywej Chaty, po czym rozpoczęli własną wycieczkę w górę doliny, a ja (kilka minut po 12:00) wyruszyłem solo na eksperymentalną turę ćwierć-crossową (albo, jak kto woli, marszobiegową). Po mostku przemknąłem na orograficznie lewą stronę doliny, wydostałem się na Palenicę (odbijając też na sam szczyt), przez Wysokie i Przykrą udałem się na Błatnią, skąd przez Stołów zdobyłem Klimczok (patrz: zdjęcie wykonane ze szczytu). Pętlę domknąłem przez Szyndzielnię i potem żółtym szlakiem. Unikając szaleństw na zejściach (w trosce o kolana) osiągnąłem czas brutto (= z robieniem zdjęć, piciem, dowiązywaniem butów etc.) 2 godz. 38 min. 20 sek. Nie wiem, czy to nadaje się do jakiejkolwiek tabeli? Chyba nie. Ogólnie: było fajnie (może tylko czasem słońce niepotrzebnie przygrzewało).
Spostrzeżenie entomologiczne: ku mojemu zaskoczeniu, nie było wiele much ani muszek.
Ciekawostka kulturowa, a może znak czasów: w rejonie Stołowa minąłem wycieczkę (o ile mogłem ocenić wizualnie) chińską.
Sebastian | Mikołaj (Grupa Wspierająca – jazda na rowerze), Ines (Grupa Wspierająca – energiczny spacer)