(Fot. z telefonu)
W dole przywitał mnie cudowny zimowy poranek. W górze nieco więcej śniegu. Między odbiciem z niebieskiego szlaku a szczytem: spory, dość świeży wykrot po lewej stronie ścieżki. Przeszedłem się też kawałek w stronę Borowiny.
Krótkie wypady na czekającą cierpliwie parę kroków od domu Palenicę (wiosną, latem, jesienią i teraz) uczyniły ten potworny 2017 rok choć trochę lepszym. Pomogły na chwilę zapomnieć o chorobie i zbyt pewnych siebie ludziach, którzy ulegli niebezpiecznemu złudzeniu, że wiedzą lepiej, jak powinno wyglądać życie innych, na dodatek dali popis agresji, wysyłając policję, zamykając za kratami, urządzając z cudzego (i tak cholernie skomplikowanego) życia regularne piekło. Miło na koniec roku odkryć, że jesteśmy silniejsi niż sądzili.
Miło pomyśleć o tych, którzy w najkoszmarniejszych momentach niespodziewanie zmaterializowali się obok nas, wyciągnęli pomocną dłoń czy przysłali maila z odległego miasta; to było poruszające doświadczenie. Dziękujemy Wam.
“Anche a Raissa, città triste, corre un filo invisibile che allaccia un essere vivente a un altro per un attimo e si disfa, poi torna a tendersi tra punti in movimento disegnando nuove rapide figure cosicché a ogni secondo la città infelice contiene una città felice che nemmeno sa d’esistere”.
Ślad w galerii: LINK
Sebastian