Jedna z najdawniej wzmiankowanych w literaturze tatrzańskich jaskiń. Jeśli wierzyć XVII-wiecznemu autorowi tekstu De draconibus carpathicis, to tam góralscy pasterze natknęli się na smocze kości. Prawdopodobnie w dawnych czasach zaglądali do niej też poszukiwacze rud żelaza. W 1880 roku badania wykopaliskowe w Jaskini Magurskiej prowadził Julian Ochorowicz (jego postać przypomnieliśmy sobie dzień wcześniej). 27 lat później Mariusz Zaruski zdobył tamtejszy Wielki Komin, aż wreszcie jaskinia stała się poligonem intensywnych prac eksploracyjnych prowadzonych przez braci Zwolińskich.
Krótko mówiąc: obiekt tak legendarny, że aż nierealny. Trudno więc dziwić się entuzjazmowi, z jakim przyjęliśmy wiadomość o możliwości odwiedzenia go.
Poranek był chłodnawy i wilgotny, szczyty nad Doliną Jaworzynki chowały się za obłokami. Odbijając ze szlaku weszliśmy w mgłę. Kiedy las ustąpił miejsca kosówce i piargom, nawigacja w terenie okazała się nieco bardziej problematyczna, niż się spodziewaliśmy. Stare górnicze percie są już coraz mniej wyraźne, zanikają porastane przez roślinność i przysypywane kamieniami, toteż od pewnego momentu pięliśmy się do góry “na nosa”; tędy, gdzie “puszczał” coraz stromszy teren.
Niebo stopniowo się przecierało. Pod nami otworzył się widok na dolinę, dalej można było dojrzeć Pasmo Gubałowskie. Niewątpliwym urozmaiceniem podejścia był rozgrywający się nieopodal spektakl: stadko kozic energicznie dokazywało na śniegu – młode biegały wte i wewte, zjeżdżały rozpryskując śnieg i trykały się rogami.
Podczas trawersowania nachylonych, twardawych poletek śnieżnych przydałyby się (zgodnie z zasadami sztuki) czekany i krótka lina do przyasekurowania dwojga przedstawicieli Sekcji Młodzieżowej, Anny i Mikołaja. Jednak poradzili oni sobie bez problemu. Wszyscy zachowywaliśmy ostrożność i konsekwentnie nabieraliśmy wysokości.
Mikołaj z autorem niniejszego sprawozdania zlokalizowali schroniska skalne.
Jak pisze Stefan Zwoliński, “Jaskinia Magurska znajduje się w pasie pięknych przepaścistych turni wapiennych, obrzeżających […] górne piętro Doliny Jaworzynki”. W miejscu, gdzie powinna ukazać się jaskinia, ogarnęła nas jednak pewna konsternacja, gdyż… nie było widać głównego otworu, a jedynie skały wyrastające wprost ze śnieżnych zwałów. To o tyle dziwne, że wejście mierzy ponad 20 metrów szerokości i do 5 metrów wysokości. Coś się nie zgadzało. Dopiero po założeniu śladu i czujnym przeprawieniu się na drugą stronę śniegu mogliśmy spojrzeć w niewielką szczelinę, do jakiej otwór został zredukowany; grubość białej warstwy musiała sięgać dobrych kilku metrów. Przed dotknięciem kraty trzeba jeszcze było wykonać odważny krok nad wytopionymi w tej warstwie, zaskakująco głębokimi “lejami”.
Przebraliśmy się w Przedsionku, przy zdobiącej go gigantycznej wancie. Obok sterczały surrealistycznie ukształtowane lodowe rzeźby. Po chwili ruszyliśmy przez rumowisko w paszczę Wielkiej Komory. Jej południową część zdobił okazały lodowy stalagnat, zaś w Sali Okrągłej podziwialiśmy równie piękny lodospad. Rozpoczynająca się dalej krótka błotnista pochylnia sprowadziła nad lazurową taflę syfonu, który od lat 50-tych odcina drogę do ciągnącego się po drugiej stronie Stalaktytowego Korytarza. Potem skierowaliśmy się na południowy zachód, za Komorę pod Progiem, by podziwiać interesujące nacieki i stare napisy.
Sale Jaskini Magurskiej są pięknie i śmiało ukształtowane, zaś estetyka wstępnych partii dodatkowo zyskuje dzięki wpadającej przez wejście poświacie. Trwały pomysłowe sesje foto i zwiedzanie. Mikołaj zrealizował swoje związane z tą jaskinią marzenie i znalazł, co chciał 🙂 Zabrakło czasu na dokładne zapoznanie się z podziemnymi cudami, ledwo zdążyliśmy spakować się do powrotu.
Po ostrożnym zejściu żlebem, rozłożyliśmy się na trawiastym wypłaszczeniu, by odpocząć i nacieszyć się okolicą. Kozice obserwowały nas ze znajdujących się wyżej skał. Prymula dobrze komponował się z otoczeniem, bo wszędzie rosły pierwiosnki (Primula eliator). Słońce coraz odważniej wychodziło zza chmur. Gdy później przysiedliśmy pod szałasami na Niżniej Równi, wręcz przygrzewało.
W Kuźnicach zjedliśmy wspólny obiad, po czym reszta grupy wsiadła do busa, a nasza trójka rozpoczęła pieszy spacer krajoznawczy. Obejrzeliśmy (godną polecenia) wystawę poświęconą dawnemu górnictwu w polskich Tatrach, rejon siedziby TPN-u, również skocznie narciarskie. Niespiesznym krokiem zeszliśmy do pozostawionego w Zakopanem samochodu.
W drodze powrotnej zrealizowaliśmy jeszcze odkładany od dawna kaprys: zatrzymaliśmy się przy malowniczym zakręcie szosy za Jabłonką. Figury na stojącej tam kapliczce słupowej kontemplują fenomenalny widok obejmujący poza mieniącym się wioskami kobiercem Orawy między innymi Tatry, pobliskie jezioro, Wielkiego Chocza oraz pasmo Magury Orawskiej. Wykonaliśmy kilka fotek, a Mikołaj zachęcił ojca do energicznej przebieżki polną drogą.
Jaskinia Magurska jest zamknięta dla turystów i grotołazów. Trafiliśmy tam w ramach 26 spotkania Weteranów Taternictwa Jaskiniowego, uzyskawszy stosowne zezwolenie od Dyrekcji TPN.
Galeria zdjęć z wyjazdu: LINK
Uczestnicy akcji: 17 Weteranów i prawie-weteranów taternictwa jaskiniowego, w tym dwóch Jurków, Wanda, Jadwiga, Beata, a także Anna z rodzicami, czyli Ewą i Bartłomiejem | Mikołaj, Ines, Sebastian