Nagle się wynurzył śnieg
i – pod górę droga.
Znów do ciebie śpieszę się,
tym razem z Krakowa.
Dwa, trzy kilometry wcześniej,
gdzieś za Nowym Sączem,
chociaż się robiło szaro, w lesie
zieleniały pnącze.
I myślałem, że to wiosna
jedzie razem ze mną,
i autobus poradośniał,
choć już było ciemno.
A tu znowu śnieg,
który nas o miesiąc cofa!
Czasem w lutym wiosna jest,
a latem – listopad.
Piotr Sommer, Niespodzianki