Punktem wyjścia była Żabnica Skałka. Marcin Freindorf z Crollem strawersowali napotkaną rurę (z aktywnym ciekiem wodnym!), po czym Marcin na żywca pokonał pobliski prożek (Crolla wciągnięto na smyczy). Po dawce sportowych emocji spacerkiem dotarliśmy na Halę Boraczą, gdzie rozsiedliśmy się przy schronisku, by głośno pogawędzić na nieprzyzwoite tematy i pooglądać góry, tudzież przemierzające je konie.
Wreszcie zaatakowaliśmy Redykalny Wierch. Udało się sprawnie zlokalizować głazowisko oraz znajdujący się tam otwór Jaskini w Boraczej K.Bż-02.01. Wszyscy zwiedziliśmy jej główne piętro; dziewczyny urządziły sobie podziemną sesję foto. Stwierdzono obecność jednego nietoperza, prawdopodobnie nocka (Myotis). Do dolnych partii dotarł samotnie (nie bacząc na brak kombinezonu!) członek Krakowskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego. Napotkał tam kolejnego i – jak relacjonował – “dużego” nietoperza. Warto odnotować, że w KKTJ było to bodaj pierwsze tegoroczne przejście całej deniwelacji Jaskini w Boraczej. Potem na powierzchni rozegrała się gwałtowna bitwa na śnieżki (patrz: zdjęcie).
Jaskinia jest ładna, na dodatek położona we wspaniałym, szalenie widokowym miejscu. Żal było je opuszczać, jednak czuliśmy już zew dalszej przygody. Ruszyliśmy w drogę, dochodząc przez las do żółtego szlaku, który wiedzie po południowej stronie grzbietu.
Powyżej 1000 m n.p.m. przez prawie cały czas wędrowaliśmy po (miejscami całkiem głębokim) śniegu, za to mijane hale były już od niego wolne. Ciągle żółta i wygnieciona, lecz rozgrzana przez kwietniowe słońce trawa zachęcała do turlania się w dół stoku i zażywania słonecznej kąpieli – oczywiście ulegliśmy tym pokusom… Podczas gdy w oddali lewitował kontur zimowych Tatr, wiosna przypominała o sobie, wysyłając na spotkanie z nami swych kolorowych posłańców: motyla cytrynka (Gonepteryx rhamni), przebiśniegi (Galanthus nivalis) i oczywiście krokusy (Crocus scepusiensis). Leniwie ciurkała spływająca spod śnieżnych zasp woda.
Zjedliśmy obiad przy schronisku na Lipowskiej. Pozdrowiliśmy Pilsko i Babią spod schroniska na Rysiance, po czym zstąpiliśmy na klimatyczną Przełęcz Pawlusią. Jeszcze ciągle mamy przed oczyma pogrążoną w wieczornej zadumie Romankę i poetycko rozmyty rejon Kotliny Żywieckiej.
Dziarskim, wręcz ekspresowym krokiem zbiegliśmy z powrotem do Skałki.
Niedziela zakończyła się mocnym akcentem, czyli brawurowym, polifonicznym koncertem pasażerów z tylnego siedzenia samochodu.
Fotogaleria: LINK
Relacja filmowa:
Honka, FrytkaPunk, Croll (Canis lupus familiaris) | Mikołaj, Ines, Sebastian