Dziennik górski

Sebastiana i Ines

  • Aktualności
    • FotoImpresje
    • Jaskinie
    • LapiRADium
    • Literatura
    • Malarstwo
  • Wyjścia
    • Wyjścia bieżące
    • Wyjścia dawniejsze
    • Wyjścia najdawniejsze
  • Kanion(walk)ing
    • Kanion(walk)ing – Wstęp
    • Wykaz kanionów beskidzkich
    • Kaniony w Beskidzie Śląskim
    • Kaniony w Beskidzie Małym
    • Kaniony w Beskidzie Żywieckim
  • Galeria
  • Warto zajrzeć
  • Znajomi
  • Publikacje
  • Bonus
    • Archiwum
    • Drobiazgi Ines
      • Obejrzane
      • Wyszperane
      • Różne
      • Przeczytane
      • Zasłyszane
    • Mydło i powidło
    • Blog Mikołaja

Majówka na Babiej – 2014.05.14

Autor: Sebastian Dzień: 9 grudnia 2016
Kategoria: Wyjścia dawniejsze. Tagi: Beskid Żywiecki, yūgen.

20140514

W środkach masowego przekazu zapowiadano solidne “niże z układami frontów atmosferycznych” oraz “opady o bardzo dużym natężeniu, trwające nieustannie przez kilkadziesiąt godzin”. ICM pokolorował cały wykres na szaroburo, informując o gromadzeniu się nad naszymi głowami gęstych, wysokich chmur; słupki prognozowanego deszczu ledwo mieściły się na skali. Dokładnie wtedy odezwał się Frytka i zaproponował… wycieczkę górską. Pierwotnie rozważaliśmy wyjazd gdzieś dalej i pod ziemię, lecz rano miałem jeszcze coś do załatwienia w Bielsku, więc mogliśmy wyruszyć dopiero po 8:30. Właśnie to zdecydowało o wyborze celu beskidzkiego.

Tym sposobem w środę przed południem znaleźliśmy się na szosie biegnącej wzdłuż groźnie wezbranej Skawicy, a kilka chwil później wysiadaliśmy z auta na opustoszałym parkingu w Zawoi Markowej. Pani w budce przy wejściu do parku narodowego gratulowała nam samozaparcia. Faktycznie, z nieba zwisały ciężkie chmury, lało równo. Założyliśmy obaj jednak, że na choćby odrobinę większej górze spacer w du…wie nabiera dodatkowego waloru. Jeśli już przemoknąć, to z klasą. Poza tym Frytka miał ze sobą cudowną broń do walki z żywiołami, zwaną  плащ-палатка. Każdy z nas zarzucił to na siebie i tak wyposażeni, nieprzemakalni i niewykrywalni dla radarów pomaszerowaliśmy prosto w ulewę. Sam pierwszy raz testowałem pałatkę (udostępniony mi egzemplarz był koloru piwno-kanarkowego) i mogę z całą odpowiedzialnością oświadczyć: w trudnych warunkach atmosferycznych gumotex wygrywa z goretexem. Gdyby ktoś chciał wiedzieć, warto wyjaśnić, że oddychalność regulowana jest (w szerokim zakresie) przy użyciu kończyn górnych.
Niebawem z mgły wyłoniło się schronisko na Markowych Szczawinach – cała kubatura do naszej wyłącznej dyspozycji. Wpadliśmy na ciepłą herbatę i kilka łyżek zupy. Obraliśmy kurs na Perć Akademików: mój towarzysz szturmował północną ścianę nadal uzbrojony w gumotex, ja przebrałem się do zwykłej kurtki, bo na tej wysokości znajdowaliśmy się już wewnątrz (siąpiącej niżej) chmury. Krótko mówiąc, ciągle było bardzo mokro, tyle że teraz woda przybrała postać kropli zawieszonych w powietrzu.

20140514-1

Mniej więcej od górnej granicy lasu można było dostrzec pierwsze, z początku niewielkie łaty śniegu; musiał spaść niedawno. Specyficzna aura potęgowała grozę oraz nierzeczywisty urok i tak niezwykłego miejsca. Gdyby jakimś cudem był tam wtedy ktoś trzeci, przycupnięty za jednym z głazów Kotlinki Suchego Potoku, zapewne zamarłby z wrażenia, widząc tajemniczą, jakby garbatą postać, wytrwale i w skupieniu podążającą między kosodrzewiną, karłowatymi świerkami i artystycznie powyginanymi krzewami jarzębiny.

20140514-2

Pozbawione bieżnika buty ukrytego pod malachitową opończą pątnika świadczyły o tym, że ma on już na liczniku wiele kilometrów mozolnej wędrówki po bezdrożach; pewny krok i sposób, w jaki utrzymywał równowagę na lśniących od wilgoci kamieniach znamionowały wysokogórskie doświadczenie. Przez nieprzyjazne ludziom pustkowie sunęła istota z pogranicza światów, ni to wędrowny druid, ni Quasimodo, ni karpacka, bardziej hardkorowa od skandynawskiego pierwowzoru, męska wersja Buki.20140514-3 Wyrwana z głębi jaskiń górska zjawa – bez twarzy, bez przynależności społecznej, poza wszelkimi układami i ideologiami, ponad jakimikolwiek organizacyjnymi podziałami. Po prostu: FrytkaPunk. Albo Szpieg z Krainy Deszczowców, gdyż co pewien czas spod kaptura dochodził odgłos przyciszonych rozmów; kto go wie, może łączył się z centralą, by na bieżąco przesyłać meldunki z terenu?
Tymczasem w miarę, jak nabieraliśmy wysokości, wokół przybywało śniegu. Jeszcze chwila i poły ociekającego wodą gumotexu rozpostarły się na wietrze w zerwach eksponowanego odcinka niczym ogromne skrzydła ostatniego pterozaura, który powraca do swego niedostępnego, uwitego w skalnym sanktuarium gniazda. Strach pomyśleć, jaka panika by wybuchła, gdyby w pobliże zaplątała się akurat wycieczka szkolna bądź zorganizowana grupa seniorów z PTTK.
Powyżej prożka z klamrami panowała już regularna zima. Zarys szlaku gubił się pod grubszą warstwą śniegu, kamienie obrastał lód. Do mgły dołączyła wichura; na szczytowej kopule Diablaka, 1725 m n.p.m., powitał nas nacierający z północy wiatr, który zwalał z nóg. Tylko dzięki refleksowi Frytki nie uniósł daleko na Słowację pokrowca z mojego plecaka. Kurtka nadymała mi się do rozmiarów balona, kaptur również puchnął (jeśli akurat nie był zdarty z głowy).20140514-4 Natomiast gumotex towarzysza miotał się jak jakaś monstrualna, awangardowa baletnica, której podstępnie zaaplikowano środki psychoaktywne i jeszcze puszczono podkład muzyczny do pogo. A może raczej łopotał niczym dumny sztandar, zatknięty na tym lodowatym, samotnym wierzchołku wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew prognozom meteo, bez podniosłych słów (zresztą i tak zagłuszyłby je ryk powietrza), bez majowego pikniku na tle cukierkowych panoram, bez brylowania w portalu społecznościowym, wbrew niedowiarkom, szydercom i hipokrytom, bez pomocy i pozwolenia klubowych zarządów, wbrew politykom, celebrytom i sytym prezesom wielkich korporacji.
Usiłowałem robić zdjęcia, ale aparat po chwili zamarzł i kategorycznie odmówił współpracy. Schroniliśmy się za pobliskim murkiem, gdzie było trochę spokojniej i gdzie Frytka mógł wyciągnąć swoją pancerną, powleczoną gumą lustrzankę, by – na ile to było możliwe – uzupełnić fotodokumentację. O dziwo, w partiach szczytowych nie zastaliśmy żadnych turystów, więc tego dnia nie miał nas kto uwiecznić na portrecie grupowym pozowanym.
Rozpoczęliśmy przedzieranie się grzbietem w kierunku zachodnim, z zamiarem osiągnięcia przełęczy Brona. Jednak gdy tylko zeszliśmy z usypiska białych głazów, trudne warunki atmosferyczne, silnie ograniczona widoczność i brak jakichkolwiek śladów na śniegu sprawiły, że szlak wyparował nam spod nóg. Nie chcąc ryzykować wbicia się w północne stromizny, rozpoczęliśmy przeczesywanie grzbietu od północy w kierunku południowym. Wkrótce zlokalizowaliśmy tyczki, weszliśmy na coś, co przypominało szlak i wtedy… zaczęły się dziać dziwne rzeczy.
Z początku nie zareagowałem odpowiednio na uwagę Frytki, że szlak jest koloru żółtego. Potem z zainteresowaniem obejrzałem stojącą przy ścieżce wiatę, dziwiąc się, że musiałem dawno tędy nie iść, skoro w międzyczasie wzniesiono taki piękny obiekt. Cóż, trasa zaczęła lekko przypominać (w takiej późnozimowej szacie) odcinek czerwonego szlaku tuż przed Broną, wiało mniej niż na grzbiecie, więc nie szukałem dziury w całym i twardo maszerowałem przed siebie. Z pomroczności jasnej (zwanej także śnieżną bądź polarną) wyrwała mnie dopiero ogromna tablica dedykowana (w dniu opisywanej wycieczki już świętemu) Janowi Pawłowi II. Tablicę zredagowano w języku słowackim. Nie dało się dłużej ignorować obrazów podsuwanych przez oczy; nie było już wątpliwości, że staliśmy się mimowolnymi uczestnikami małego ruchu transgranicznego, albo – mówiąc wprost – że wtargnęliśmy na terytorium gościnnych, południowych sąsiadów.
Byliśmy po drugiej stronie masywu, na Półgórskich Rozstajach. Nie uśmiechało się nam wracać po własnych śladach na wschód, dlatego postanowiliśmy przetestować wiodący na Bronę i posiadający bogate, kilkusetletnie tradycje Zbójecki Chodnik. Po jakimś czasie okazało się, że chodnik zanika (zbójecka profesja musiała chyba podupaść, bo, jak po powrocie do domu przeczytałem w przewodniku Piotra Krzywdy, faktycznie ta “prastara ścieżka” jest “dziś już całkiem zarośnięta”), na dodatek z mapy i ukształtowania terenu wynikało, że dalsze przemieszczanie się w kierunku wskazywanym przez już ledwie zarys “chodnika” grozi eksploracją powierzchniową stoków Małej Babiej. Skorygowaliśmy więc trajektorię, realizując ambitny wariant, który od pewnego momentu wiódł przez kosodrzewinę – na szczęście nie tatrzańską i nie ukraińską 🙂 Potencjalnych naśladowców przestrzegamy, że podyktowane to było li tylko stanem tzw. wyższej konieczności. Wpłynąwszy na przestwór Pinus mugo, nawigowaliśmy na zmianę: najpierw ja, później mój odznaczający się sporą determinacją towarzysz. Nie minęło wiele czasu, gdy z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku stanęliśmy pod (polskojęzyczną) tabliczką z napisem “Brona” i głodni dalszych wrażeń rzuciliśmy się (już wariantem klasycznym, wzdłuż granicy) w kierunku Cyla.
Kiedy pozostawiliśmy za sobą kulminację Małej Babiej Góry, 1515 m n.p.m., chmura znowu zaczęła zamieniać się w najzwyklejszy deszcz, ale już niewiele marszu dzieliło nas od Tabakowego Siodła. Tam odbiliśmy w dół, do Zawoi Czatoży, by następnie przez Markowe Rówienki domknąć pętlę w Zawoi Markowej.

20140514-5

20140514-6

20140514-frytka-7Podsumowując: majówkę na Babiej można śmiało uznać za udaną. Przez cały dzień na szlakach (i poza nimi) nie spotkaliśmy ŻADNEGO turysty. Pogoda była wyjątkowo stabilna, a towarzystwo – starannie dobrane, wymagające intelektualnie. Nie ma to jak mała rekreacja w środku roboczego tygodnia.

Sponsorem wyjazdu był GUMOTEX.

Więcej zdjęć: LINK

FrytkaPunk  |  Sebastian

(Fotografie własne / FrytkaPunk)

Posts navigation

← Palenica – 2014.05.06
Koniaków – 2016.12.17 →
    
  • Z naszej galerii

    02-122649-4 -- (...)
    (...)
  • Ostatnie wpisy

    • [‘]
    • Dookoła doliny Ropiczanki – 2019.05.01
    • Ostré – 2019.04.26
    • Błatnia – 2019.04.24
    • Grabka – 2019.04.16
    • Dolina Zimnika – 2019.04.14
    • C.Bs-04.04 – Potok Barbara (górna część)
    • [‘]
    • Ponad Biłą – 2019.04.10
    • Stożek alternatywnie / 4 – 2019.04.07
    • Magurka Wilkowicka – 2019.04.03
    • Jałowiec – 2019.03.31
    • Kopec – 2019.03.23
    • Czeretniki – 2019.03.17
    • Dolina Wapienicy – 2019.03.03
  • Sekcja Młodzieżowa przy SBB

    Rodzinne akcje
    nad i pod ziemią

    KLIKNIJ

  • Szukaj

  • Tagi

    Alpy architektura Beskid Mały Beskid Śląski Beskid Śląsko-Morawski Beskid Żywiecki Bielsko-Biała Boże Narodzenie Cieszyn dawno temu fauna flora geo Harnasie historia ilustracje inne Italia jesień Jura kanion(walk)ing kulinaria las lato linołażenie ludzie muzyka na szlaku Niż obiekty sztuczne paranormalne podbiegi pogórza SBB Sekcja Młodzieżowa speleo Słowacja Tatry video wiosna woda wspin wycieczki z psem yūgen zima
  • Statystyka strony

    • 7
    • 15 429
  • Witamy…

    ...w JESZCZE NOWSZYM Dzienniku górskim

    KLIKNIJ

  • Meta

    • Zaloguj się
    • Kanał wpisów
    • Kanał komentarzy
    • WordPress.org
Proudly powered by WordPress Theme: Parament by Automattic.