Nie zmieściłem się w widełkach wiekowo-wydolnościowych i nie zakwalifikowałem się do żadnej weekendowej akcji tatrzańskiej. Nie pozostało mi nic innego, jak zabrać rodzinę na obchody Międzynarodowego Dnia Seniora w jaworzańskim amfiteatrze.
Lekka zadyszka sprawiła, że nie zdążyłem ani na występ “Echa Godziszki”, ani na skecze kabaretu “Masztalscy”. Obejrzeliśmy jednak program śpiewno-taneczny młodzieżowego zespołu góralskiego. Niestety, wzrok już nie ten, więc nie zdołałem doczytać na afiszu (LINK), jak zespół się nazywał – ale ten niesamowity powiew młodości… czuję go do tej pory…
Dodam, że po drodze do Jaworza z powodzeniem zaatakowaliśmy szczyt Młyńskiej Kępy (403 m n.p.m.). Weszliśmy wschodnią granią, a zeszliśmy stromą, południowo-zachodnią ścianą.
Może i nie potrafię obsługiwać tableta, może nie mam telewizora ani konta na fejsie, ale ciągle na swój sposób cieszę się życiem. Ważne, że człowiek rusza się z domu, że wyskoczy jeszcze czasem na imprezę.
Sebastian plus Mikołaj z Ines